wtorek, 31 sierpnia 2010

The last day of August

          
             Od wczesnych godzin porannych przeglądam strony internetowe, wypijam hektolitry herbaty, czytam i ogólnie staram się unikać spoglądania na świat za oknem. Jak "tam" jest paskudnie! Ciągle tylko zimno i deszcz pada, i pada, i nie chce przestać... Dlatego wolę zająć oczy i głowę czymś ciepłym i kolorowym. No i zatroszczyć się o zawartość tegoż bloga.
             Choć najchętniej wciąż przebywałabym na wakacjach w ciepłych promieniach słońca, wyjście w cienkiej sukience mogłoby mnie dziś przyprawić niemalże o odmrożenia. Dlatego powoli przestawiam się na niższe temperatury i grubsze ubrania.
             Parę postów temu wspominałam o szyciu kurteczki - oto ona na zdjęciach. To chyba ciuch, przy którego szyciu namęczyłam się najwięcej. Ale z drugiej strony - kto normalny po roku amatorskiego szycia bierze się za kurteczkę? no cóż - ja. Koronkowa bluzka też nosi ślady mojej przeróbki - swego czasu wyglądałam w niej niczym Ania z Zielonego wzgórza w swoich bufiastych ramionach. Najbardziej BUFIASTYCH. A futerko po szyją? Taki kaprys, poza tym cieplej mi było:)





Kurtka: DIY
Bluzka: vintage + DIY
Jeansy i top: Camaieu
pasek i futrzak:sh
Buty: Deichmann
Biżuteria: vintage

2 komentarze: