Wstyd się przyznać, ale moja halloweenowa kreatywność sięgnęła dna, czyt. mam zero pomysłów. Nie podoba mi się to wcale, a wcale, ale faktem jest, że moim przebraniem na dziś będzie stare, podziurawione prześcieradło - oszczędzę Wam wątpliwej przyjemności oglądania mnie w tym stroju i nie wstawię żadnych zdjęć.
Niestety, nie popiszę się niczym nowym. Mimo przepięknej pogody, nie miałam kiedy wyjść na jakąkolwiek sesję, dlatego wykorzystam dziś zdjęcia sprzed roku, które pochodzą z mojego poprzedniego bloga:) Pomarańczowy kolor swetra natchnął mnie tak halloweenowo - dyniowo:P.
Sweter, kapelusz - Terranova
Kamizelka, legginsy,naszyjnik - H&M
Szorty - sh
Naszyjnik czarny - DIY
Buty - Deichmann
I żeby jednak nadać trochę atmosfery Halloween, zdjęcia uroczych kartek vintage. Więcej możecie obejrzeć na http://www.cardcow.com/
niedziela, 31 października 2010
poniedziałek, 18 października 2010
That pretty sequined thing
Ostatnio mam tak zwariowany "rozkład jazdy", że niemalże wszystko robię w biegu, mam bardzo mało czasu dla siebie i ciągle jestem czymś zajęta. Z drugiej strony, cały rok marzyłam o tym, żeby być tym czymś zajęta, więc nie powinnam narzekać. Poza tym wydaje mi się, że lepsze zorganizowanie też by mi co nieco ułatwiło:). Mimo ograniczonego czasu wolnego, chciałabym robić dużo więcej, niż do tej pory, mam tyyyle niezrealizowanych pomysłów (jak chociażby tematy do następnych postów, których nie mam kiedy dodać), pasji, nowych marzeń do spełnienia. A tu trzeba z listy wybrać tylko kilka priorytetowych celów i śpieszyć się z ich realizacją. Chyba dopadła mnie jakaś poniedziałkowa chandra...
Koniec z marudzeniem, przechodzę do kolejnej pozycji na liści dzisiejszych priorytetów, tzn. zdjęć mojej stylizacji. Tak się jakoś dziwnie składa, że za każdym razem, gdy mam ochotę na robienie "sesji" na bloga, wybieram jakiś ciuch, który sama ozdobiłam/ przerobiłam/ uszyłam, etc. Wniosek jest chyba taki, że mało ubrań podoba mi się gotowych w całości, zawsze czuję potrzebę dodania czegoś od siebie, co sprawi, że ubranie będzie w pełni moje. Uważam zresztą, że to nie my powinniśmy dopasowywać się do danego stylu, ale czerpać z tego stylu jak najwięcej dla siebie. Tym razem moja kreatywna dusza wyładowała się na swetrze - obszywanie kieszeni zajęło mi pewien długi styczniowy weekend:) Szorty z kolei potraktowałam nożyczkami, mają już chyba z sześć lat, więc stanowczo zdążyły mi się znudzić w poprzedniej formie.
Na dziś tylko tyle, życzę wszystkim udanego tygodnia!:)
Sweter, szorty - sh + DIY
Bluzka - H&M
Rajstopy - Gatta
Pasek - czarna wstążka z pasmanterii
Buty - CCC
Koniec z marudzeniem, przechodzę do kolejnej pozycji na liści dzisiejszych priorytetów, tzn. zdjęć mojej stylizacji. Tak się jakoś dziwnie składa, że za każdym razem, gdy mam ochotę na robienie "sesji" na bloga, wybieram jakiś ciuch, który sama ozdobiłam/ przerobiłam/ uszyłam, etc. Wniosek jest chyba taki, że mało ubrań podoba mi się gotowych w całości, zawsze czuję potrzebę dodania czegoś od siebie, co sprawi, że ubranie będzie w pełni moje. Uważam zresztą, że to nie my powinniśmy dopasowywać się do danego stylu, ale czerpać z tego stylu jak najwięcej dla siebie. Tym razem moja kreatywna dusza wyładowała się na swetrze - obszywanie kieszeni zajęło mi pewien długi styczniowy weekend:) Szorty z kolei potraktowałam nożyczkami, mają już chyba z sześć lat, więc stanowczo zdążyły mi się znudzić w poprzedniej formie.
Na dziś tylko tyle, życzę wszystkim udanego tygodnia!:)
Sweter, szorty - sh + DIY
Bluzka - H&M
Rajstopy - Gatta
Pasek - czarna wstążka z pasmanterii
Buty - CCC
poniedziałek, 11 października 2010
Yes, I'm back in black
Ostatnio tyle się dzieje, że nawet nie zauważam, kiedy mija kolejny dzień, po prostu wstaję wcześnie rano, wykonuję wszystkie obowiązki i idę spać, oczywiście za późno. I niestety ciężko znaleźć mi wolną chwilę, żeby tu zajrzeć i się poudzielać.
Zdjęcia w dzisiejszym poście, zostały zrobione w zeszłą niedzielę, kiedy było jeszcze ciepło i nie potrzebowałam rękawiczek, szalika, ani innych ocieplających gadżetów. Ale nie marudźmy, ważne, że słońce nadal świeci i trochę grzeje:).
Czarna stylizacja zainspirowana została trupim T-shirtem, który wyszperałam w second handzie. Na początku miało to wyglądać nieco inaczej, ale jakoś tak samo wyszło z czernią. Dodałam też moje ulubione perły, kapelusz i torbę - kolejny dowód mojej manii farbowania i odbarwiania tkanin. No i oczywiście moja ukochana kurtka skórzana! Kupiłam ją jakieś pół roku temu, również w second handzie po szalonej cenie - 15zł (naturalna skóra!). Uwielbiam w niej wszystko - kolor, krój, fakturę, no i przede wszystkim FRĘDZLE na plecach:D
W przyszłym czasie postaram się wygospodarować więcej czasu na bloga, to naprawdę wciąga. Przy okazji bardzo dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze! ;)
Jak to powiedziała mama: "Moja miednica":)
Kapelusz - Terranova
T-shirt, kurtka - sh
Spodnie - H&M
Botki - CCC
Biżuteria - vintage
Torba - empik + DIY
I<3
czwartek, 30 września 2010
"Muzyka to moja religia."
Obok mody moją wielką miłością jest również kino. Gdybym miała więcej czasu, mogłabym chodzić do kina codziennie. Co jakiś czas zresztą się tak zdarza - gdy kupuję karnet na przegląd filmów jakiegoś reżysera, albo w jednym tygodniu wyświetlanych jest kilka filmów, które po prostu muszę zobaczyć. Kiedyś nawet zastanawiałam się, co bym zrobiła z ostatnimi pieniędzmi w portfelu i najprawdopodobniej wydałabym je właśnie na bilet kinowy:)
Może niektórym wyda się to dziwne, ale najbardziej lubię siedzieć w kinie sama i móc skupić się w całości na filmie, a nie na osobie mi towarzyszącej. Uwielbiam ten moment, kiedy gasną światła, słychać jeszcze szepty widzów, po czym ekran się rozświetla i następne dwie godziny spędzam w innym wymiarze. Lubię zatracić się w filmowej fikcji, chłonąć ją i przeżywać akcję głęboko w sercu. Często jestem pod takim wrażeniem filmu, że myślę o nim na okrągło jeszcze kilka dni po seansie. Staram się chodzić na filmy mniej znane, albo te bardziej artystyczne. I nie ze względu ich opinii ambitnych dzieł, ale z potrzeby oderwania się od zalewu komercyjnej papki dla mas. Choć to wcale nie wyklucza obejrzenia nowości - po prostu chcę, by 12 zł, które wydam na bilet, było tego warte. Na szczęście w Katowicach jest kilka ciekawych miejsc, gdzie można trafić na naprawdę ciekawe filmy.
Wczoraj właśnie byłam na EXILS, za którego reżyserię Tony Gatlif otrzymał nagrodę na festiwalu w Cannes w 2004 roku. Jest to film naprawdę wyjątkowy, barwny, film o ludziach, ich tęsknotach, pragnieniach, zagubieniu. Uważam, że reżyser w pełni zasłużył na wyróżnienie, gdyż filmowa historia jest wspaniale opowiedziana i sfilmowana. Oglądając, ma się wrażenie, że to film dokumentalny,a kamera towarzyszy dwójce głównych bohaterów na każdym kroku ich niezwykłej podróży. Wspaniała jest również ścieżka dźwiękowa do filmu - nie dość, że idealnie komponuje się z przedstawionymi zdarzeniami, to jeszcze muzyka jest piękna, hipnotyczna, inna, niż wszystko, z czym stykamy się na codzień. Tutaj możecie obejrzeć zwiastun, choć pewnie ciężko ze znalezieniem gdzieś tego filmu. Dodaję końcową scenę, która mnie oczarowała - nigdy nie widziałam tak pięknie sfilmowanego obierania pomarańczy (wiem, brzmi śmiesznie, ale tak jest).
Mogłabym się tak rozpisywać bez końca, ale już i tak dałam się ponieść natchnieniu, więc może ograniczę się do dodania jeszcze kilku zdjęć...
Zano uroczy w swoim kapelutku:D
Może niektórym wyda się to dziwne, ale najbardziej lubię siedzieć w kinie sama i móc skupić się w całości na filmie, a nie na osobie mi towarzyszącej. Uwielbiam ten moment, kiedy gasną światła, słychać jeszcze szepty widzów, po czym ekran się rozświetla i następne dwie godziny spędzam w innym wymiarze. Lubię zatracić się w filmowej fikcji, chłonąć ją i przeżywać akcję głęboko w sercu. Często jestem pod takim wrażeniem filmu, że myślę o nim na okrągło jeszcze kilka dni po seansie. Staram się chodzić na filmy mniej znane, albo te bardziej artystyczne. I nie ze względu ich opinii ambitnych dzieł, ale z potrzeby oderwania się od zalewu komercyjnej papki dla mas. Choć to wcale nie wyklucza obejrzenia nowości - po prostu chcę, by 12 zł, które wydam na bilet, było tego warte. Na szczęście w Katowicach jest kilka ciekawych miejsc, gdzie można trafić na naprawdę ciekawe filmy.
Wczoraj właśnie byłam na EXILS, za którego reżyserię Tony Gatlif otrzymał nagrodę na festiwalu w Cannes w 2004 roku. Jest to film naprawdę wyjątkowy, barwny, film o ludziach, ich tęsknotach, pragnieniach, zagubieniu. Uważam, że reżyser w pełni zasłużył na wyróżnienie, gdyż filmowa historia jest wspaniale opowiedziana i sfilmowana. Oglądając, ma się wrażenie, że to film dokumentalny,a kamera towarzyszy dwójce głównych bohaterów na każdym kroku ich niezwykłej podróży. Wspaniała jest również ścieżka dźwiękowa do filmu - nie dość, że idealnie komponuje się z przedstawionymi zdarzeniami, to jeszcze muzyka jest piękna, hipnotyczna, inna, niż wszystko, z czym stykamy się na codzień. Tutaj możecie obejrzeć zwiastun, choć pewnie ciężko ze znalezieniem gdzieś tego filmu. Dodaję końcową scenę, która mnie oczarowała - nigdy nie widziałam tak pięknie sfilmowanego obierania pomarańczy (wiem, brzmi śmiesznie, ale tak jest).
Mogłabym się tak rozpisywać bez końca, ale już i tak dałam się ponieść natchnieniu, więc może ograniczę się do dodania jeszcze kilku zdjęć...
Zano uroczy w swoim kapelutku:D
I na koniec jeszcze dla zainteresowanych linki do moich ulubionych kin w Katowicach:
czwartek, 23 września 2010
Jutowa sukienka - nie mylić z workiem
Tak do końca wcale nie jestem pewna, jak się nazywa materiał, z którego uszyłam sukienkę widoczną na zdjęciach. Jasne, że nie jest to juta, bo z juty robi się (?) worki na kartofle, a mam nadzieję, że moja sukienka z workiem się nikomu nie skojarzy, a już tym bardziej nie z kartoflami. Ale od zawsze (z całą świadomością popełnianego błędu) materiał o takim splocie włókien nazywam jutą, więc przy tej nazwie pozostanę.
Cała stylizacja powstała zainspirowana torebką - kuferkiem, który dostałam od cioci, euforią z powodu ukończenia szycia kolejnej kiecki (w moim przypadku radość miesza się wtedy z ulgą) i złocistymi promieniami jesiennego słońca. Do tego dołożył się również zły humor spowodowany katarem, ale tego, mam nadzieję, na zdjęciach nie widać.:)
A na koniec jeszcze się nieco pochwalę. W sobotę zaczynam zaoczne zajęcia w SAPU i już nie mogę się doczekać! Liczę na to, że nauczę się tam nie nazywać każdego materiału o splocie płóciennym jutą:P
Poza,a raczej ukrycie twarzy, zainspirowane zdjęciami z kampanii reklamowej 'Who is Patrizia?'
Sukienka - DIY
Kuferek, apaszka - vintage, prezent
Pasek - sh
Rajstopy - Gatta
Baleriny - CCC
Broszka - pchli targ
niedziela, 19 września 2010
Autumn leaves
Już od jakiegoś czasu zabierałam się za ten post - moje jesienne inspiracje. Nie będę się rozpisywać - wystarczą zdjęcia.
Camarón de la Isla y Paco de Lucia
Mariza
John Singer Sargent
I na koniec trochę moich ulubionych trendów tej jesieni...
Chloé
Chanel
John Galliano
Burberry Prorsum
Subskrybuj:
Posty (Atom)